Dziś dzień interview? Oto sensowne rady, które zwiększą twoje szanse na zwycięstwo

Niektóre z poniższych sensownych rady mogą wydać ci się sensownie oczywiste… ale jednego możesz być pewien — podsumowanie najważniejszych, najbardziej sensownych i oczywistych elementów dzień przed lub w dniu rozmowy bardzo się przydaje:

#1: Lustereczko, powiedz przecie.  Bądź w firmie na rozmowę na tyle wcześnie, aby móc wybrać się do poczekalni i „przypudrować nosek” przed wejściem do pokoju zwierzeń. Kto wie, jeśli szedłeś pieszo, bo miałeś blisko… i akurat wiał wiatr wietrzny… no cóż, Albert na głowie jak nic.

Również, w niektórych przypadkach, warto porzuć miętową gumę, aby lekko odświeżyć oddech. Chyba nie ma nic gorszego, jak cuchnący aromat z ust rozmówcy. Wybacz bezpośredniość.

Co ciekawe, wyniki ankiet, o których (może) zdradzę więcej w przyszłości dowodzą, że 89 na 100 rekruterów drażni zbyt intensywny zapach perfum czy wód kolońskich. Jeśli już, to delikatny, ledwie wyczuwalny zapach jest najlepszy. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że koniec końców — są to chemikalia. Również, a może szczególnie, w przypadku żelu do włosów w sprayu. Wielu ludzi jest na nie uczulonych.

#2: Bądź zrównoważony, czekając na wejście do pokoju. Miej w pamięci, że dość istotną rolę — dla ciebie i twojego powodzenia — odgrywa twój emocjonalny stan tuż przed wejściem do pokoju „zwierzeń”.

Naraziłabym się wielu osobom, gdybym poradziła ci wziąć głęboki oddech i spróbować się wyciszyć, uspokoić, zrelaksować. Rzeczywistość wygląda tak, że tego typu farmazony nic konkretnego ci nie mówią. Toteż nic konkretnego nimi nie zdziałasz.

Pytanie więc: czy istnieje sposób, który pozwoli ci w kilka minut puścić negatywne stany emocjonalne? Tak i chyba mogę ci o nim opowiedzieć.

Metoda działa u mnie, a ponieważ dzielę się na tym blogu dokładnie tym, co ma zastosowanie w praktyce — to zachęcam, abyś wypróbował i u siebie.

OK. O co chodzi: chwyć w dłoń ołówek lub długopis bądź jakikolwiek inny mały przedmiot. Teraz trzymaj ten przedmiot przed oczyma i ściśnij go naprawdę mocno.

Jeśli będziesz tak ściskał przedmiot wystarczająco długo, wkrótce poczujesz piekący ból mięśni dłoni. Sytuacja zrobi się mało komfortowa. Będziesz zmuszony podjąć jakieś działanie.

Najlepsze i najrozsądniejsze działanie to prosta decyzja, aby puścisz ściskany przedmiot i uwolnić się od bólu oraz niechcianego dyskomfortu, jaki mu towarzyszy. Jeśli wciąż trzymasz coś w dłoni, zrób to teraz. Puść, zanim pojawi się skurcz. Wczuj się w ulgę, jaka się pojawiła. Wyczuj rozluźnienie, które stopniowo się pogłębia. Komfort.

Zwróć uwagę, że to TY trzymałeś ten przedmiot. Nie był on do ciebie przyczepiony, przywiązany, ani wrodzony. Prawda? Prawda. Taka sama prawda odnosi się do twoich niechcianych uczuć i emocji. Są one „przyczepione” do ciebie tak samo jak ten przedmiot, który przed chwilą trzymałeś w dłoni.

Zwykliśmy chwytać i trzymać się naszych emocji …zapominając, że to właśnie my je trzymamy, a nie one przyczepiają się do nas. Co więcej, nawet wyrażamy się błędnie i nieświadomie w stosunku do tych negatywnych emocji. Kiedy czujemy złość, zwykle nie mówimy „Czuję, że jestem zły” albo „Czuję smutek”. Zamiast tego mówimy: „Jestem zły” albo „Jestem smutny” — identyfikujemy się z emocją na całej rozciągłości, czy to negatywną czy pozytywną.

Przy okazji nie dostrzegamy FAKTU, że nie jesteśmy naszymi emocjami. Nie stanowią one części nas samych. Błędnie zakładamy, że to my jesteśmy emocjami. Wierzymy również, że emocje się nas trzymają. A to nieprawda. Zawsze mamy kontrolę nad swoim życiem, również w sferze emocjonalnej — tylko po prostu o tym nie wiemy lub nie zdajemy sobie z tego sprawy.

PYTANIE: W momencie, gdy upuściłeś przedmiot trzymany w ręku, i spadł na podłogę, to czy było to trudne? Oczywiście, że nie.

I dokładnie to samo możesz zrobić ze swoimi emocjami — puścić je. Obojętnie, czy właśnie czekasz na wejście do pokoju, w którym już siedzi rekruter czy w dowolnie innej sytuacji życiowej.

Mając świadomość, że emocje nie są w ciebie wrodzone, możesz zdecydować, że je puścisz — że dasz im odejść. Zapewniam cię: jeśli niechciana emocja nie odejdzie w całości (po „akcje” zdecydowania, że dajesz jej odejść), to konsekwentnie zacznie maleć jej intensywność.

Kiedykolwiek opowiadam o tym znajomym czy współpracownikom, zawsze pojawia się powątpiewanie: „Heh? I tyle? Daj spokój, to zbyt proste.”

Mówię im wtedy to, co mądry Walt Whitman zwykł mawiać innym w sytuacjach, gdy reagowali podobnie: „Prawda jest prosta. Gdyby była skomplikowana, każdy mógłby ją od tak zrozumieć.”

Cóż, umysł ma tendencję do komplikowania życia. Dlatego zamiast analizować metodę, którą ci opisałam — wypróbuj ją w praktyce. Nie obiecuję, że zadziała. Po prostu sam to sprawdź. Niech ocenę wystawi nie przeświadczenie, ale twoje bezpośrednie doświadczenie.

#3: Bądź przygotowany na to, że osoba przeprowadzająca rozmowę może się spóźnić. Szczerze? Licz na to. Jeśli dotrzesz na rozmowę na czas, ale będziesz musiał czekać za rekruterem, ten przyjmie bardziej pobłażliwe nastawienie wobec ciebie: „O rety, przepraszam pana, że musiał pan na mnie czekać…”

Automatycznie możesz zareagować w ten sposób: „Ależ absolutnie nic się nie stało, mam mnóstwo czasu i gdyby było trzeba, zaczekałbym jeszcze dłużej.”

Błąd. W ten sposób dajesz po sobie poznać, że jesteś trochę zdesperowany na tę pracę i zrobisz wszystko, co konieczne, aby ją dostać — nawet jeśli miałbyś się podlizywać. Początkowo wydaje się, że to podejście działa na twoją korzyść. W praktyce jednak jest przeciwnie. Firma chce, aby reprezentowali ją ludzie, którzy znają swoją wartość.

W rzeczywistości stoisz na równi z rekruterem. On musi zatrudnić człowieka, który będzie dobrze pracował dla firmy… a ty musisz zdobyć pracę, aby zapewnić sobie źródło finansowe na życie i dla rodziny.

Dlatego pomyśl o swoim poczuciu wartości. Większość kandydatów ma je zaniżone, szczególnie tyczy się to osób, które dopiero co wkraczają na rynek pracy — na przykład po studiach. Swoją drogą, w innym artykule napisałam, co możesz robić po studiach. Zajrzyj w wolnej chwili — może okaże się pomocny.

Wracając do sensownych rad, oto kolejna — ostatnia …

#4: Nigdy nie wdawaj się w sprzeczki — nawet jeśli nie zgadzasz się z rekruterem na całej linii. Jeśli jesteś typem osoby, która za wszelką cenę dąży do udowodnienia, że ma rację… co wynika z wewnętrznej potrzeby (na tle emocjonalnym), możliwe, że nie będzie łatwo oprzeć się tej pokusie. Recepta? Cóż, najprościej postawić na zdrowy rozsądek.

Więcej rad, porad i wskazówekZadaj sobie pytanie: i co z tego, że się z nim nie zgadzam? Co to zmienia?

Kontynuuj: Czy nie lepiej odpuścić i postarać się zrozumieć tego człowieka? W końcu opiera to, co mówi, na jakichś swoich autentycznych przeżyciach, przekonaniach, racjach. Dla niego właśnie to jest prawdą, dla mnie wcale nie musi. Czy nie lepiej wobec tego znaleźć jakiś wspólny punkt? Łagodnie przedstawić alternatywę? Na którą druga osoba nie musi się zgodzić!?

Mądre pytania prowadzą do mądrych odpowiedzi. Z kolei mądre odpowiedzi zmuszają do refleksji… przemyślenia paru spraw… czasem nawet powodują poważne zmiany w całym życiu.

Koniec końców, zapamiętaj prostą rzecz: w kłótni, sprzeczce, walce na słowa — nie wygrywa nikt. Przy okazji również posady, na której przecież tak ci zależało…

Podziel się swoimi myślami w komentarzu — podyskutujmy.

Życzę najlepszego,

Wyślij na FB

Recent Articles

spot_img

Related Stories

6 Comments

  1. Pani Izo!
    Co wiec należy powiedzieć jeśli osoba rekrutująca spóźnia się a my nie chcemy się podlizywać, ale też nie chcemy być opryskliwi?

    • Cześć Paweł. Jak wspomniałam w artykule: dobry kandydat ma zdrowe poczucie własnej wartości. Jeśli sobie to uświadomisz, wówczas jak byś odpowiedział na przeprosiny ze strony rekrutera za spóźnienie? Wiedząc, że podlizywanie się w praktyce nic dobrego nie daje?

      Ja bym odpowiedziała krótko: „W porządku. Nic wielkiego się nie stało.” — z delikatnym uśmiechem, który łagodzi atmosferę. 🙂

      Każda odpowiedź będzie inna. Grunt to poczucie swojej własnej wartości. No i świadomość, że spóźnienie mogło być zamierzone.

  2. Pani Izo,

    W sprawie spóźnienia rekruta, pomijam fakt że mogło być zamierzone, jednak Pani sposób na wybrnięcie z mało kłopotliwej sytuacji dla osoby poszukującej pracy wydaje mi się mało atrakcyjny. Tak naprawdę na 90% stanowisko jest już obsadzone „po tzw. znajomości” a reszta to jest szopka. Wiem o czym piszę, ponieważ sam pracowałem jako osoba rekrutująca w dużej międzynarodowej firmie. Proszę wierzyć na palcach jednej reki można było znaleźć przypadki kiedy pracodawca szczerze poszukiwał kandydata. Śmiem twierdzić im bardziej ktoś miał odpowiednie kwalifikacje – tym bardziej był mniej pożądanym. Smutne to ale prawdziwe. Pozdrawiam

    • Oczywiście, różne są sytuacje. Tylko co pozostaje osobie, szukającej nowego zatrudnienia? Pogrążyć się w rozpaczy z powodu, że na 90% stanowisko jest już obsadzone?…

      Czy nie lepiej jednak — skoro już się tu jest — dać z siebie jak najwięcej, liczyć na to, że się uda; trwać do końca i się nie poddawać?

Skomentuj ftyyu Anuluj odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here

Stay on op - Ge the daily news in your inbox